Zobaczyłam na fejsie wydarzenie, rekolekcje SKB, klikam, czytam, patrzę w kalendarz, nie koliduje mi z niczym? Jadę.
Nie będę streszczać tutaj duchowości ignacjańskiej, była dla mnie ona nowym doświadczeniem. Dla niewtajemniczonych, rekolekcje odbywają się w ciszy. Ani słowa do nikogo. Podzielę się świadectwem, bo nie mogę tego nosić tylko dla siebie.
Nawróciłam się, a podobno jestem osobą wierzącą, osobą niby żyjącą w żałości z Panem Bogiem.
Ale Pan Bóg musiał mnie wywlec aż pod Poznań do klasztoru żeby mnie uciszyć i rozkochać w Sobie. Bo nasz Pan, jest Bogiem walczącym. Bogiem, który zaskakuje!
Pojechałam na te rekolekcje w celu oderwania się od rzeczywistości. Odetchnięcia od tego z czym musiałam się zmagać w domu.
A co nasz najmilszy Pan Bóg uczynił dla Swojej oblubienicy?
Przede wszystkim
W moim sercu, niby tak otwartym na Pana Boga, niby takim kochającym, a jakim niedoskonałym! Czuję, że Najświętsza Panienka wraz ze świętą Tereską wyjednały mi tę łaskę nawrócenia!
Ile to czasu Pan Bóg musiał się ze mną namęczyć, ile razy to ja się się wściekałam na "Niego" a tak na obraz, jaki nosiłam Jego w sercu. Pana Boga złośnika, dla którego nie są w ogóle ważne moje pragnienia, że zrobi wszystko na opak, we wszystkim co się dzieje zrobi tak by zrobić mi na złość. Gdy odkryłam to, że widzę Go jako "Złośnika" opadły mi klapki z moich oczu i co najważniejsze- z mojego serca!
Stałam przed Nim, mówiąc Mu o swoich pragnieniach. To, że chce zostać lekarzem, czuję że gra mi to w sercu. Jak bardzo On to pobudził! jak On to rozpalił. Z jednej z rozmów z moim kierownikiem duchowym (to było jedyne 20 minut w ciągu dnia, kiedy mogłam rozmawiać), zapytał się mnie "A co będzie jednak jak Ci się uda?". To pytanie wbiło mnie w ziemię. Bo ja tyle alternatyw wymyślałam, tyle planów A,B,C.... X,Y,Z.. A co jeśli mi się naprawdę uda? Kiedy to JEST możliwe! Stanęłam po tej rozmowie przed lustrem, uśmiechnęłam się i "czy ja widzę przed sobą przyszłą pani kardiolog? panią ginekolog? panią pediatrę?"
Zabrał mój strach, zabrał moje irytujące "nie wiem, co mam robić ze swoim życiem" a wlał i rozpalił jeszcze większe pragnienie ratowania życia!
Jak miłosierna jest droga, którą Bóg zawsze nas prowadził, nigdy nie wzbudził we mnie pragnienia, którego by nie spełnił
Czyż nie pozwolił umrzeć Łazarzowi, chociaż Marta i Maria posłały do Niego mówiąc, że jest chory?... A na godach w Kanie, kiedy Najświętsza Panna prosiła Jezusa, by dopomógł Gospodarzowi domu, czyż nie odpowiedział, że Jego godzina jeszcze nie nadeszła?... Ale po próbie — jakaż nagroda! Woda zmienia się w wino... Łazarz zmartwychwstaje!... Podobnie postąpił Jezus ze swą małą Teresą; długo ją doświadczając, wypełnił wreszcie wszystkie pragnienia jej serca.
św. Tereska od Dzieciątka Jezus
To jak rekolekcje powołaniowe, to może jednak zakon?
"No jak trzeba to pójdę, ale wiesz Panie Boże..."
Kiedy chodziłam sobie po ogrodzie i spotkałam siostry Nowicjuszki, które były takie PIĘKNE. Naprawdę, jedne z piękniejszych kobiet, jakie widziałam. I takie w duchu "kurde, mnie chyba też czeka taki los"...
Po dniu walki, stanęłam w takiej wolności przed Najwyższym. Choć dobrze, wiesz, że nie umiem Ci się cała oddać w wolności , ale chcę to zrobić.
"Pan jest dla mnie tak dobry, że nie potrafię się Go obawiać. Zawsze spełniał moje pragnienia, a raczej sprawiał, bym pragnęła tego, czym chciał mnie obdarzyć"
- św. Tereska
Kiedy po Eucharystii adorowałam Jezusa w sercu, westchnęłam i powiedziałam sobie w duchu, no dobra,zostawiam wszystko, dawajta do karmelitanek (naczytałam się "Rękopisów" św. Tereski od Dzieciątka Jezus, które szczerze polecam!)
Nagle ni stąd ni z owąd. Pojawił się (bez szczegółów, bez nazwisk) mój wizerunek w sukience ślubnej przy moim narzeczonym. Może wyda mi się to głupie, trochę magiczne, niezrozumiałe.
"że Cię nie opuszczę, aż do śmierci, tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy Jedyny prawdziwy i wszyscy święci"
Szaleństwo miłości! Nie mogę się doczekać tego dnia, kiedy powiemy przed Bogiem sakramentalne tak i odtąd będzie nie nas dwójka, lecz Trójka! Chrystus, mój mąż i ja. Na Liturgii Eucharystycznej to On Sam objawi nam Swoją miłość raz kolejny, ofiarując się za naszą nędzną, w porównaniu do Jego, miłość. Abyśmy to z Nim umierali dla siebie wzajemnie każdego dnia!
Zdecydowanie mi za ciężko
Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
Flp 3,13
Tak bardzo nie umiałam się pogodzić z moją przeszłością, cały bagaż, moich grzechów, zranień, też bagaż zranień innych nosiłam ze sobą. To był mój nieodłączny element. Zatrzymywało mnie to by pójść dalej. Porzuciłam to nareszcie. To wszystko mnie ograniczało. Chrystus odciął to ode mnie. Raz ciach i po sprawie. Nie ma. Oczywiście, pamiętam to, gdzieś nauka płynie z mojego doświadczenia, ale nie ma już tego na moich plecach. i koniec dyskusji.
"Chwałą Pana Boga jest człowiek żyjący w pełni"
św. Ireneusz z Lyonu
A tu jedna z moich ukochanych pieśń, która grała w mojej duszy przez cały ten czas
I tak trwaliśmy (i trwamy) w takiej Miłości, ja i Chrystus. On najczulej jak umie wypowiada moje imię
"Wtedy Jezus powiedział do niej (Zuzanno) Mario" J 20,16
Patrzy się na Swoją oblubienicę z miłością, tak jak spojrzał się na Jawnogrzesznicę, kiedy też płakałam u Jego stóp, kiedy ocierałam swoimi włosami Jego nogi, kiedy bez słów prosiłam by ulitował się nade mną. On na mnie się patrzy, Swoimi Oczami. Rozumiem już dlaczego celnik Matusz poszedł za Nim bez słów, gdy Jezus go zawołał. Kiedy Apostołowie zostawili wszystko i poszli za Nim.
Jego Miłość mnie ogarnęła i nic mnie z Jego Ręki nie zabierze. Wiem, że upadnę i potknę się nie raz na tej drodze. Lecz, czy mam ustać w podążaniu za Nim? Ta Miłość pociąga, moje serce rwie się do Niego.
i za to ( i za inne cuda)
chwała Panu
Ps.
Miłość naprawdę jest szalona!
To naprawdę mocne i pieknę... Dziękuje Ci za to świadectwo 🙂 Może sama kiedyś pojadę na takie rekolekcje 😉 Chwała Panu!
OdpowiedzUsuń